niedziela, 11 grudnia 2011

Debiut giełdowy ;)


Uff...i już po przedświątecznej Giełdzie Minerałów i Wyrobów Jubilerskich. Jako ekipa twórców 5do7mej.pl zadebiutowaliśmy w ten weekend w katowickim Spodku. Maksimum przygotowań w minimum czasu, stres, zarwane noce...ale i tak warto było :)) Widać, że stoiska z sutaszem zaczynają być coraz częstszym gościem na tego typu imprezach; zauważyłam, że jednak każdy tworzy w swoim wyjątkowym stylu - i bardzo dobrze.
Życzę moim Klientkom i Klientom takiej radości i satysfakcji z noszenia mojej biżuterii, jaką ja miałam tworząc ją :) 
Proszę pamiętać, że dzięki kontaktowi przez stronę galerii www.5do7mej.pl można zamówić moją biżuterię oraz zlecić stworzenie wszelkich projektów, jakie tylko się zamarzą Miłośniczkom i Miłośnikom wyjątkowych ozdób. Serdecznie zapraszam :)


 Takie wzory utwierdzają mnie w przekonaniu, że gdybym teraz brała ślub, to zdecydowanie miałabym na sobie swoją autorską biżuterię:) Cóż za satysfakcja i oszczędność czasu przeznaczonego onegdaj na bieganie po salonach jubilerskich ;) W roli głównej perełki hodowlane białe i srebrne.



"Kiwi w pnączach", czyli dość grube owale kamienia, którego nazwy niestety nie pomnę ( a było zapisywać sobie te egzotyczne nazwy zaraz po zakupie;) Na zdjęciu kolory wyszły dość zimne, w oryginale są znacznie cieplejsze. Mimo wielkości kamieni kolczyki są lekkie i urokliwe.



"Zakręcone meduzy" z owalami turkusu i drobnymi koralikami w kompatybilnych barwach.



"Queen of the night" jeden z moich absolutnych faworytów i najwyraźniej nie tylko moich, bo to właśnie te niesamowicie eleganckie kolczyki znalazły swoją Docelową Właścicielkę jako pierwsze w czasie katowickiej Giełdy. W roli głównej moje ukochane hematyty, które mogłabym bez estetycznych wyrzutów sumienia dodawać praktycznie do każdej biżuterii;)


"Hot salsa", czyli czerwony koral w towarzystwie oczywiście hematytu oraz smoliście czarnych strusich piórek. Marzy mi się zobaczenie ich w uszach gorącokrwistej tancerki salsy/tanga/bachaty - wybrać lub dopisać wedle uznania:)

Bardzo dziękuję wszystkim przemiłym sąsiadom - wystawcom dalszym i bliższym za nader sympatyczne i czasem zaskakujące towarzystwo  ;) Do zobaczenia przy najbliższej biżuteryjnej okazji :)

poniedziałek, 28 listopada 2011

Tyle chęci tworzenia, a tak ogranicza logistyka...ale chociaż tyle udało się w międzyczasie. Na pierwszy rzut wisior z labradorytem.


Absolutnie przepadam za labradorytami, jest coś niesamowitego w tym, jak w niepozorny, szary kamień nagle rozświetla się odcieniami ciepłego złota przez pomarańcz po niezwykłe odcienie błękitu. Istna magia:)



Kolczyki to przerobiona wersja zamieszczonych tu już "Indian summer" - stwierdziłam, że w tamtej wersji coś mi zdecydowanie nie odpowiadało. Docelowo dojdzie do nich jeszcze bransoletka i wisior:)

niedziela, 6 listopada 2011

One beautiful autumn day

Jedno ze zdjęć z sesji prezentującej biżuterię sutaszową - tutaj akurat mam przyjemność pozować z własną radosną twórczością:)
 Fantastyczna miejscówka (stara cementownia będzińska), zresztą popularność jej było widać po ilości ekip z nader profesjonalnym sprzętem;)
Autorem zdjęć z tejże sesji jest Grzegorz Zieliński.

niedziela, 23 października 2011

Już wkrótce, już na dniach...

...rozpocznie działalność strona galerii, gdzie będzie można kupić moją - i nie tylko - biżuterię tworzoną w technice sutaszu. Póki co, można oswoić się ze stroną główną;) Zapraszam: http://5do7mej.pl/

niedziela, 18 września 2011

Jesień za pasem:) Astronomiczna pojawia się w tym tygodniu, a u mnie kolorystycznie już dziś. Pierwszym bohaterem wieczornego wpisu są dwa szare,owalne piryty otulone tasiemkami sutaszu w kolorze ciepłej żółci, nasyconej zieleni i kompatybilnej z pirytem szarości. Długość około 4 cm, bigielki oczywiście srebrne. Inne byłyby znieważeniem sutaszu;]

Piryty jesienne



Indian summer

Kolejna jesienna wariacja, na pewno nie ostatnia. Czekoladowy brąz, ciepła zieleń i soczysta pomarańcz otuliły rude ceramiczne pastylki. Do tego oliwki hematytu, idealnie komponujące się ze swoimi mniejszymi,  kulistymi wersjami  wplecionymi w zakamarki kolczyków. Długie:) Prawie 8 cm, ale lekkie jak piórko - jedna z niezaprzeczalnych zalet biżuterii tworzonej w tej technice.
A skąd nazwa Indian Summer? Bo kolorki takie indiańskie i babie lato już się snuje dookoła... :)
Dziś zapraszam do rzucenia okiem na spore stadko zakładek. Wszystkie mają ok. 12 cm długości jeśli chodzi o ich część srebrzystą. 
Co do zawieszek, mających docelowo obijać się urokliwie o grzbiet pochłanianej księgi, długości są różne, a wzory, cóż, nie ma dwóch takich samych:)
Jak widać wciągnęła mnie też zabawa z ozdabianiem zdjęć różnymi pędzelkami dostępnymi w Gimpie (chwała jego twórcom po wsze czasy:) 
Mam nadzieję, że moje graficzne wariacje się Wam podobają:]




























sobota, 10 września 2011

Sutaszowe zaległości


Jeśli kiedykolwiek zastanawiałam się, dlaczego wyroby z sutaszu są tak drogie, to zarzuciłam te myśli, gdy sama na poważnie wzięłam się za tą technikę. 
Masę czasu pochłania przede wszystkim projekt, wizja - u mnie to zapewne jakieś 70 %,ponieważ zwykle i tak zmieniam pomysł jeszcze w trakcie tworzenia.
 Do tego naprawdę godziny, godziny pracochłonnego schylania się nad igłą i nitką, tudzież żyłką, która uwielbia się sadystycznie plątać...ale w pewnym momencie, gdy zaczynam widzieć, jak moja wizja zaczyna się wyłaniać, to cały ten trud jest uzasadniony. A gdy efekt podoba się "nosicielce docelowej" - to już w ogóle jest pięknie i   idealnie:)


Zwieńczenie czarno-białego zestawu z poprzedniego wpisu. Oj, trochę czasu i złotej cierpliwości ta bransoletka kosztowała...ale efekt końcowy był jej wart. Do tego stopnia, że o ile nie przepadam za tą częścią biżuterii, to chyba sobie coś w tym stylu sprawię przyszłościowo, bo pięknie się prezentuje na dłoni:)




Lawa otulona sutaszem, uwielbiam takie mocne połączenia kolorów i faktur - chropowata lawa i jedwabiste tasiemki sutaszu. Na razie wiszą sobie na zwykłym biglu, ale myślę, że powinnam im sprezentować średniej wielkości rybki, będą jeszcze piękniej zwracać uwagę:)




Bardzo pociąga mnie idea tworzenia sutaszu odpowiedniego nie tylko do wieczorowych kreacji i na wielkie wyjścia, ale też takiego drobniejszego, do cieszenia się nim na co dzień. Docelowo kolczyki zawisły na biglach - rybkach, co dodało im jeszcze subtelności i wdzięku:)




Uwielbiam fioletowy kolor w biżuterii, bo pasuje do chyba każdego typu urody:) Tu pięknie prezentuje się pod postacią ametystowego wisiora długości ok. 5-6 cm.




Sutasz w Wenecji, czyli jak miło można wzbogacić piękne koraliki ze szkła weneckiego. Plus drobne, szklane koraliki w jesiennej kolorystyce. Pięknie w tym zestawie wyglądałby jakiś zielonooki rudzielec:)




A to nieco krótsza wariacja kolorystyczna zawijasków poniżej. Łączy je również wspólna okazja, ponieważ były prezentem dla wspomnianej kuzynki:) Podobno nawet się podobają;)




Kolczyki stworzone z okazji wesela bliskiej kuzynki:) Udało mi się idealnie je dopasować do pięknej, długiej sukni właśnie w odcieniach fioletu, szarości i brązu. Długie, ok.5-6 cm.





Piękne sutaszowe maleństwa, ciut nieostre; niestety zdjęcie w bardzo niesprzyjających warunkach robione. Długość ok. 2-3 cm.




Białoszare perełki w otoczeniu sutaszu białego i dwóch eleganckich odcieni szarości. Tak jak już pisałam na fotoblogu, gdybym teraz brała ślub, to nie musiałabym tyle latać po sklepach w poszukiwaniu podchodzącego mi kompletu - po prostu sama bym go sobie zrobiła:)

czwartek, 25 sierpnia 2011

Świetlistości :)

Dziś większy wrzut spowodowany wcześniejszym brakiem czasu na obróbkę zdjęć i setką innych spraw niebiżuteryjnych :> 
Na dobry początek elegancki sutasz, a potem cudne, świetliste, szklane stworzonka.


Dwie trzecie z  zamówienia specjalnego - sutaszowe tasiemki owinęły się tu wokół barwionych korali i metalicznie czarnego hematytu. Proste i wytworne; będzie pięknie pasować do klasycznej małej czarnej. 
I nie tylko:)


Skyhigh - proste, szalenie eleganckie kolczyki z biconami w kolorze olśniewającego błękitu i śpiącej szynszyli,  czyli po prostu szlachetnego popielu:)


Boski blues zagrany przez szklane krople i dyski/talarki, jak kto woli, cudownie świetliste:)


Skydrop - bo to taki kolor idealnie błękitnego nieba gdzieś nad egzotyczną wyspą. Kolor, dla którego mam ochotę szarpnąć się na barwione szkła kontaktowe tylko po to, by pasowało mi noszenie takiej biżuterii:)


Rosa na mchu - i to jeszcze rozświetlona pięknym słońcem; w takim odcieniu zieleni jest kropla szkła weneckiego w tych kolczykach :)


Szronokropla - ciężko na zdjęciu oddać urok oszronionej bieli szkła weneckiego obsypanej przejrzystymi i popielatymi biconami. Na żywo jest hipnotycznie świetlisty.. coś pięknego:)


 Karmel w słońcu - ciemnobrązowa wersja poniższej kropli szkła weneckiego.


 True blood - kto ogląda, zrozumie skojarzenie:) Kropla świetlistego szkła weneckiego w otoczeniu popielatych, piwnych i krwiście czerwonych biconów.


 Paprocany - nazwa wzięła się ze skojarzenia filigranowych zawijasków z rozwijającymi się paprociami. A żeby nie było tak dosłownie, to nie paprocie, a paprocany;)


Błękitne brioletki. Dla miłośniczek chabrowych odcieni:)


Węgierki w słońcu:) Oliwki ze szkła crackle w kolorze dojrzałych węgierek. Długość około 2.5 cm

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Przeprowadzka z fotobloga :)

Nastał czas, by przenieść prezentację swojej działalności z fotobloga na gościnne strony blogspota - o niebo bardziej praktycznie:) Jeśli kogoś interesuje moja dotychczasowa twórczość - zapraszam na archiwum na www.photoblog.pl/bellaforza.

A teraz do rzeczy :) Seria a'la pandorkowych kolczyków, urokliwe maleństwa ze szkła weneckiego i kryształków.Wielkość ok.1,5 cm.


Bursztynowy szron:)


Czarna dama kryształkowa..


Iskrzące wrzosowisko - szkło weneckie przecudnej urody:)


Wodny kryształ- skojarzył mi się z kolorem morza w idealnie słoneczny dzień :)

 Zebra z i(s)krą- szkło wenecki w roli głównej.


 Szmaragdowy szlif.


Last but not least w tym wrzucie - perłowy szynszyl:)